300 milionów kilometrów sześciennych wody – tyle możemy jej znaleźć w Oceanie Atlantyckim oddzielającym kontynent europejski od amerykańskiego. Nieco więcej mieszkańców liczą sobie Stany Zjednoczone. Mieszkańców, tak różniących się od siebie, a mimo tego budujących jedyną w swoim rodzaju amerykańską kulturę. Kulturę, którą mogłem poznać dzięki programowi BFTF.
Kampus Uniwersytetu Purdue zaszokował mnie swoim rozmiarem (zamieszkuje go mniej więcej tylu ludzi, co mój rodzinny Zamość), a pracujący tutaj ludzie – entuzjazmem i życzliwością. Załoga czuwająca nad przebiegiem programu była dla nas po prostu jak rodzina. Mimo trwających wakacji, nie miałem żadnych problemów z wstawaniem o godzinie 7 na wykłady, gdyż były one prowadzone w zaskakująco przystępny sposób i nauczyły nas tego, że do młodych świat należy. Wystarczy tylko wziąć sprawy we własne ręce.
BFTF to nie tylko lekcje. Wieczorami czekały nas takie niespodzianki jak wyprawa do Wal-Martu, kręgle, impreza urodzinowa czy koncert Eda Sheerana, więc kompletnie zapomniałem przez miesiąc, co oznacza słowo „nuda”.
Program pozwolił mi zarówno doświadczyć prawdziwego, amerykańskiego życia podczas pobytu w tzw. host family, mieszkającej na obrzeżach miasta wśród nieskończonych pól kukurydzy, jak i zwiedzić ogromne miasta takie jak Chicago, Filadelfia, Waszyngton czy Indianapolis. Nigdy nie zapomnę wschodu Słońca przy Memoriale Lincolna, a takie doświadczenia jak alarm przed tornadem czy chili z łosia przygotowane przez koleżankę z Alaski zostają na całe życie.
Nie da się ukryć, że jestem ogromnym fanem futbolu amerykańskiego i wyprawa do ojczyzny tego sportu zawsze była jednym z moich największych marzeń. Możliwość zobaczenia na żywo stadionów drużyn NFL, czy też gra w futbol podczas Święta Niepodległości spełniła je w 100 %.
Podczas pobytu w Stanach rozmawiałem z wieloma ciekawymi ludźmi takimi jak oficer lotnictwa, uliczny sprzedawca meksykańskich flag w Chicago, przypadkowi przechodnie, ratownicy na miejscowym basenie, korespondent kolumbijskiej telewizji czy koledzy po fachu ze straży pożarnej. Rozmowy te dały mi prawdziwy obraz amerykańskiego społeczeństwa – ludzi, którzy pomimo dzielących nas kilometrów, są tacy sami jak my.
Przede wszystkim jednak poznałem 45 niesamowitych rówieśników z USA i Europy, którzy uświadomili mi, że pomiędzy młodymi ludźmi nie ma barier, a narodowość nie ma tu kompletnie żadnego znaczenia. Cały czas pozostajemy w kontakcie i mam wrażenie, że przyjaźnie zawiązane podczas BFTF są zaczynem czegoś większego.
Wracając do tych 300 mln km3 wody w Atlantyku – nie robi ona już na mnie takiego wrażenia. Bynajmniej dlatego, że można ją pokonać raptem w 10 godzin statkiem powietrznym – lecz dlatego, że ona tak na dobrą sprawę wcale nas od Amerykanów nie oddziela, gdyż i tu i tu żyją ludzie, którzy chcą czynić nasz świat lepszym. I to jest największy morał jaki wyniosłem z BFTF.
Jakub Tłuczek, 20 sierpnia 2015 r.