Sierżant sztabowy Robert Cook przeżył miły moment zaskoczenia, kiedy niespodziewanie spotkał się po latach z kongresmanem Brianem Mastem, który przyjechał z wizytą do Warszawy jako członek delegacji Kongresu, na czele której stał przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan. W 2010 roku obaj służyli a Afganistanie w prowincji Kandahar w szeregach 101. Dywizji Powietrznodesantowej w ramach NATO-wskiej misji walki z powstańcami.
Cook wchodził w skład Operation Test Command, jednostki testującej z formacjami oddziałów specjalnych nowy sprzęt. Późniejszy kongresman Mast był jednym z techników bombowych przydzielonych do tego obszaru. Cook wypowiada się w samych superlatywach o służbie Briana Masta w Afganistanie, w trakcie której późniejszy kongresman doznał groźnych dla życia obrażeń: „Większość ludzi nie ma pojęcia, że kongresman Mast reprezentuje wszystkie nasze najlepsze cechy i wartości”. Jesienią 2010 roku Mast doznał obrażeń na skutek wybuchu improwizowanej bomby.
Cook tak to opisał: „Gdzieś w oddali rozległ się huk eksplozji. Z komunikatu radiowego dowiedzieliśmy się, że ktoś w zespole został ranny”. Po tym wydarzeniu Cook i Mast stracili ze sobą kontakt i nie widzieli się przez ponad siedem lat. Kiedy delegacja Kongresu zjawiła się w ambasadzie USA w Warszawie na umówione rozmowy, obaj ucieszyli się ogromnie z ponownego spotkania.
Cook jest bardzo dumny z kongresmana Masta. Jak sam powiedział: „To absolutnie fantastyczne”, gdy jeden z towarzyszy broni osiągnie tak wysoki poziom kariery politycznej.